Lecz nim rzecz o niewdzięczności będzie pokazać się Wam chcą trzy broszki. Wszystkie powstały z organzy, którą udało mi się "wyszarpać" od pani z kwiaciarni za 1/7 ceny jaką bym za ten sam towar zapłaciła w pasmanterii. Słowo "wyszarpać" nie oznacza, że tak ostro potrafię się targować i doprowadziłam to tak drastycznej obniżki ceny lecz to, że pani w kwiaciarni nie specjalnie chciała na metry sprzedać. Zrobiłam oczy jak osioł ze Szreka i się udało, a gdy powiedziała cenę naciągnęłam ją na dodatkowy metr :)
I oto są, trzy broszki:
☺ ☺ ☺
Kilka dni temu miała urodziny, z okazji tej dostałam prezent, a jakże mąż się postarał (w zeszłym roku zapomniał, więc było mi trochę przykro). Myślał, kombinował aż wpadł na pomysł i pojechał po maszynę dla mnie. Dokładnie przyjechał z łucznikową Kornelią. Normalnie powinnam się ucieszyć lecz Ci którzy choć trochę są obeznani w maszynowym rynki wiedzą, że nowy łucznik ni jak się ma do starej marki, a jedynie bazuje na wyrobionej opinii. Po drugie przecież moja dwudziestolatka jeszcze całkiem fajnie fryga i z pewnością będzie jeszcze wiele lat służyła, więc nasuwało mi się pytanie po cóż mi nowa maszyna. Jasne, w planach był zakup czegoś nowego, ale niekoniecznie już teraz.
Kornelie chciałam oddać, choć wiedziałam, że nie będzie to proste. Pan za ladą twardo trzyma na swoim. Ja wysuwam ostatni argument mając nadzieję, że on się nie połapie- art.7 ust 1. mówię, nawet nie zdążyłam dokończyć zdania- on: dotyczy sprzedaży przez internet. Ech wiedziałam że prawo nie reguluje zwrotów towaru zakupionych stacjonarnie, wujek Google dał mi na to dowody, choć znajomi utwierdzali w przekonaniu, że się mylę.
Wracam z Kornelią. Wieczorem wyciągam ją z pudełka i myślę sobie, że może należało by się zaprzyjaźnić. Jest nadzieja, że nie rozczaruję się aż tak bardzo. Przecież z dwudziestolatką na początku także miałam nie lada problemy, ale się dotarłyśmy. Może i Kornelcia okaże się całkiem przyjazna mojemu szyciu.
Cóż, nic się nie dziele bez przyczyny. Tylko jest mi teraz tak strasznie głupio, że zachowałam się w taki a nie inny sposób, zbyt emocjonalnie podeszłam do sprawy, okazując Marcinowi że prezent niekoniecznie trafiony. Teraz staram się spojrzeć na Kornelkę łaskawszym okiem, jeśli nie będzie wadliwa, jeśli nauczę się dobrze jej obsługi może się zaprzyjaźnimy. Szkoda mi jednak dwudziestolatki odstawiać w kąt, to od niej się wszystko zaczęło, więc nie wypada.