sobota, 28 kwietnia 2012

Moja puchatka



Nie wiem co się dzieje, ale co rusz moja doba skraca się o kolejne minuty. Coraz mniej czasu mam choć w moim życiu nic się nie wydarzyło znaczącego co by mogło spowodować skrócenie czasu. Może to przez tą pogodę (zresztą przepiękną), która nie pozwala mojemu dziecku siedzieć w domu, a przy okazji i mnie z niego wyciąga.

Na znak tego ubrania w kolejce do prasowania już z kosza uciekają, zresztą te do prania nie lepsze są, bo już też się w koszu nie mieszczą.

W czytaniu Waszych blogów też mam niesamowite zaległości i nie nadążam Was odwiedzać.

Mam do pokazania rzeczy uszyte nawet 2 miesiące temu. Dziś akurat padło na torebkę sprzed 2 tygodni.

Uprzedzam, że jeśli komuś się nie podoba to lepiej niech się powstrzyma od komentowania, bo ja pieję z zachwytu nad nią. Może nie jest to torba idealna, ale przerosła moje oczekiwania i jestem z niej bardzo zadowolona.

Pieszczotliwie nazywam ją puchatką, ponieważ usztywnienie z ociepliny nadało jej przyjemnej wypukłości i miękkości w dotyku. Ładnie trzyma fason nawet gdy jest pusta, obładowana natomiast przybiera postać kulistą.

Obecnie stale testowana stała się moją ulubioną torebką.




Problematyczne było jedynie jej skrojenie. Kupon szarego materiału poleżał trochę u Cioci w szafie i niestety mole zdążyły się nim poczęstować, na tyle niefortunnie, że ponadgryzany był w różnych miejscach. Udało się jednak cześć odzyskać i uszyć z niej średniej wielkości torebkę.

W środku wzorzysta bawełniana podszewka i mała kieszonka.


A tu dowód, że stoi nawet pusta.

środa, 25 kwietnia 2012

Jak zapakować wino

Miała być fotorelacja z przebiegu wesela, ale niestety zapomniałam zabrać ze sobą aparat o czy przypomniałam sobie po przejechaniu jakiś 150 km, tak więc nawet nie było sensu wracać  po niego. Zastępczo chcę Wam pokazać jak ubrałam wino dla Państwa Młodych, które wręczyliśmy im zamiast kwiatów.



I zbliżenie na dekorację


Ubranko powstało przy użyciu papieru "opakowaniowego", perełek na drucikach, cieniutkich wstążek i kawałka grubej oraz woalu.

Wydaje mi się, że samodzielne opakowanie trunku o wiele lepiej się prezentuje, niż upchanie go w gotową papierową torebkę z supermarketu. Po za tym jest to także fajna zabawa :), jak by powiedział mój mąż "dłubanina".

piątek, 20 kwietnia 2012

Uszyłam firanę

Początkowo metry woalu utrudniały życie domowym zwierzętom.


Ale udało się ten chaos okiełznać i kilka dni później na oknie zawisła firana.



Dziś krótko, bo śpieszę się szykować na weselicho kuzynki, a tu jeszcze dom do ogarnięcia i sterta prania na mnie czeka :(

wtorek, 17 kwietnia 2012

Kury atakują

Tuż przed świętami zagościły w mojej kuchni sympatyczne kurki. Za zadanie miały rozejść się po świecie, aby umilić okres świąteczny innym i jednocześnie pokazać kilku osobą, że o nich pamiętam. Niestety moja produktywność okazała się mniejsza od chęci i nie zdążyłam uszyć ich tyle ile bym chciała. Jedna uszyta niemal na ostatnią chwilę jeszcze nie została obfotografowana, inna jeszcze w powijakach czeka, aż się nią zajmę.

Pewna kurka, a dokładnie ta po prawej rozgościła się u mnie na tyle, że postanowiła zostać na dłużej, pewnie z sentymentu, bo powstała jako pierwsza. W święta stanowiła stroik, a od teraz będzie moją kuchenną ozdobą, a może nawet i pomocnikiem w kuchennych rewolucjach, w końcu zaopatrzona jest już w fartuszek.







I na końcu kurze zgromadzenie, niestety nie wszystkie, bo jedna przed zrobieniem zdjęcia została oddana w dobre ręce :)

sobota, 14 kwietnia 2012

Ze świątecznym akcentem

Co prawda już dawno po świętach, ale mam Wam jeszcze do pokazania jedną typowo świąteczną rzecz. Jest to stoik, który przygotowałam nie tyle z myślą o udekorowaniu wielkanocnego stołu co o konkursie zorganizowanym na forum Szyjemy po godzinach. Imitacja skorupki jaja jest wykonana... no właśnie z czego? Nie uwierzycie... z papieru toaletowego. Na dno luźno włożyłam dwie pieluchy tetrowe, bo nie miałam pojęcia czym skutecznie zapchać tą głębię, a na wierzch watę. Zza nierównych krawędzi wygląda do nas wielkanocny kurczaczek, który w zamyśle twórcy tutka miał być wróbelkiem. Po za tym wg mnie prosty lecz genialny pomysł na zaprezentowanie rzeżuchy to posianie jej w prawdziwych skorupkach jaj podpatrzony u Ystin.



Wielkie jajo jeszcze przed tym nim stało się stroikiem przypadło do gustu Len dlatego wątpliwym było czy dotrwa w ogóle do świąt, zresztą co tam święta myślałam, że nie dotrwa nawet do momentu całkowitego wyschnięcia, a klejone było nie byle czym, a najprawdziwszą wodą.

Buziaki przesyłam i życzę Wam miłego weekendu :*

środa, 11 kwietnia 2012

Poświatecznie witam i torbę pokazuję

Święta, święta i po świętach, jak zwykle szybko minął ten czas. Choć czasem sobie myślę, że bardzo dobrze, niestety świąta spędzamy bardzo leniwie, zazwyczaj przy suto zastawionych stołach, gościmy się to tu to tam, więc dwa dni takiego lenistwa mogą naprawdę zmęczyć.

Ach i nie zaspałam jak co roku śmingusa-dungusa... nikt mnie nie zaskoczył tym razem. Pierwszą ofiarą stał się mąż, ja bezlitosna już o pierwszej w nocy napadłam na niego (tak na zapas gdybym jednak nad ranem zaspała i zapomniała).

Len z samego rana, gdy wręczyłam jej jajo-psikawkę, także miała niezłą zabawę. Tylko nie jestem pewna czy zrozumiała o co chodzi. Mam wrażenie,  że według niej cały ten śmingus to psikawka, którą trzymała w dłoniach. Za to jak słodko przeinaczała nazwę, mieliśmy bungus-dyngus, pingus-mingus, bingus-mingus oraz śmingus-mingus.



☺☺☺

Przed świętami uszyłam jeszcze "zakupówkę" (nie jedną, ale o tym innym razem) z sercami dla pewnej dobrej duszyczki. Mam nadzieję, że będzie jej dobrze służyć podczas wszelkich wypadów do sklepu. Już dawno zastanawiałam się co tu by uszyć, by wywdzięczyć się za różne takie tam, a torba to coś co zawsze się przyda.

Wierzch uszyty jest z lnu.








W środku podszewka w kropy z cienkiej bawełny



Zapięcie na guzik. Nie wiem jak Was, ale mnie trochę denerwuje, że torby na zakupy nie zapinają się w żaden sposób, przez to z ustawionych w bagażniku toreb zawsze mi się połowa wysypie podczas jazdy. Jako zabezpieczenie związuję uszy toreb, ale niektóre mają je tak krótkie, że ledwo mi się to udaje.




A na koniec coś dla spostrzegawczych- co zmieniło się na blogu?  Dla podpowiedzi chodzi mi o trzy rzeczy :) Miłego zastanawiania się

Edit: 
Ania w komentarzu wymieniła coś czego nie wzięłam pod uwagę, zatem zmian jest sztuk 4.

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Alleluja

Już mamy świąteczny półmetek, a ja nawet nie zdążyłam Wam złożyć życzeń, ale uwierzcie ta cała masa przedświątecznych obowiązków udaremniła mi to.

Chcę Wam życzyć szczęśliwych i spokojnych świąt, spędzonych w życzliwej rodzinnej atmosferze, smacznego jajka i mokregooooo dyngusa :)


piątek, 6 kwietnia 2012

Organizacja w kuchni :)

Organizatorka ze mnie marna, tyczy się to także przestrzeni domowej, bardziej dosadnie chcąc to nazwać musiałabym użyć określenia- bałaganiara. Żeby okiełznać mój "rozgardiasz" w kuchni i odzyskać część stołu uszyłam organizer. 

Zależało mi tym żeby był dość jasny (ale niekoniecznie cały biały), bo mam  ciemną, niedoświetloną  kuchnię, więc jeszcze jeden ciemny i bury  kolor, a czułabym się dosłownie jak w piwnicy. Słodką kolorystykę chciałam złamać poprzez połączenie z czerwono- białą kratką. Czy mi się to udało oddaje waszej ocenie. Ja jestem zadowolona z dwóch powodów, po pierwsze organizer z założenia miał być w jasnych tonacjach i taki też jest, po drugie chciałam wykorzystać te karteczkę w kuchennej stylizacji co też uczyniłam.





☺☺☺


Lena wraca ze spaceru z babcią i krzyczy: 
- Zimno jest jak strach, tak zimno jest jak strach na wróble Mamo.
Siła skojarzeń mojego dziecka czasem rozkłada mnie na łopatki.

wtorek, 3 kwietnia 2012

Dla elegantki

Było coś dla elegancika, więc tym razem coś dla elegantki. Delikatny kołnierzyk, który ozdobi nam jakiś bezkołnierzykowy strój. Zdjęcie niestety trochę przekłamuje, bo w rzeczywistości kolor jest łososiowy- bynajmniej dla mojego oka.



Dawno nie było nic z cyklu "Lena powiedziała", tak więc dziś zamierzam to zmienić.
Lenka wpada do kuchni- Co robisz osobista mamo???
Wygląda to co najmniej jak awans w strukturach domowych, prezes ma osobistą asystentkę, a Len osobistą mamę :)

☺☺☺

A na końcu ukryły się pierwsze uszyte przeze mnie "dorosłe" kapcie. Gruby filc plus tkanina koszulowa to całkiem zgrany duet.  Niestety nie mają właściciela... dla mnie za szerokie, a dla męża za krótkie :( 
Znacie może kogoś o krótkiej lecz wydatnie uposażonej stopie?