piątek, 27 stycznia 2012

Igielnik czy zawieszka

Filcor niestety dalej leży nietknięty. Póki co nic się nie zapowiada, żeby sprawa uległa zmianie. Współwinną tego stanu rzeczy jest latorośl, która to postanowiła matce swej umilić życie i nie chodzić zbyt wcześnie spać. Zatem nie mam jak i gdzie się rozłożyć z tym moim nieszczęsnym Filcorem, więc praca stanęła w martwym punkcie.

Uszyłam za to sobie trzy Panienki. Nieduże, bo mierzące raptem po 17,5 cm. Ręcznie wyszywane.

Łatwiej mi ogarnąć pracę przy takich małych uszytkach, bo nie muszę się z materiałami i innymi akcesoriami rozkładać na podłodze, i wystarcza mi deska do prasowania, do której dziecię zresztą jeszcze nie specjalnie sięga.

Każda z Panieneczek jest inna, ale łączy je wspólna cecha- wszystkie mają kształt manekina. Mogą mieć także różne zastosowanie, np. posłużyć jako zawieszka lub pełnić funkcję igielnika. Ja preferuję tę ostatnią, i służy mi do tego celu Panna zielona,  którą sobie najbardziej upodobałam ze względu na to iż pierwsza powstała.











A na koniec jeszcze pierwsze próby masosolne. Powstała gwiezdna girlanda do sypialni oraz aniołek, który właściwie nie wiadomo jeszcze gdzie się znajdzie, o ile w ogóle gdziekolwiek zostanie umiejscowiony, bo niestety wygląda trochę jakby był ulepiony przez dziecko.
    Były jeszcze serduszka, ale niestety po polakierowaniu popękał im wierzch i zrobiły się nieco szpetne. Właściwie gwiazdki także dotknął ten problem, ale nie w tak zaawansowanym stopniu. Podejrzewam, że przyczyną jest zbyt duża ilość lakieru nałożona na raz. Przy następnych próbach okiełznania masy solnej będę ostrożniejsza.

 





Tu trochę widać te spękania



Cykl Lena powiedziała
Ostatnio jej ulubione stwierdzenie to "Obraziłam siebie (lub sobie) ja" co tłumacząc z jej na nasze znaczy obraziłam się.


sobota, 21 stycznia 2012

Poduszka - biscornu

 Pierwszą poduszkę w kształcie biscornu uszyłam jeszcze latem (tu) i już wówczas wiedziałam, że chce do kompletu drugą taką samą, ale mniejszą. Jak zwykle problem z mobilizacją udaremnił ten plan. Dopiero Projekt 12/12, w którym biorę udział, a dokładniej zadanie styczniowe odświeżyło myśl o poduszce-biscornu.

Oto efekt:




 I poduszkowe siostry razem.


Poza tym na Facebook’u pojawił się fan page bloga, więc jeśli ktoś chętny do polubienia, to zapraszam. Odnośnik znajduje się w prawej rubryce.

A na koniec z cyklu Lena powiedziała, mój dialog z Len:
Ja: Lenka idź do chłopaków.
Len: To nie som chłopaki.
Ja: A kto??? <zdziwiona>
Len: Tata i Tadeusss.

piątek, 13 stycznia 2012

Biżuteria

Post lekko śmieciowy... szyciowo nie za wiele mam do pokazania. Przede wszystkim dlatego, że mój mały Kochatek trochę choruje i wieczorne napady kaszlu uniemożliwiają jej spokojny sen, a mi spokojne szycie. Kilka rzeczy mam zaczętych m.in. jak co niektórzy się domyślają mój Filcor, który jest nadal w rozsypce, ale chociaż pasek już mu wydziergałam, a jutro ufilcuję. Niestety Filcor mnie trochę przytłacza i ciężko mi się za niego zabrać, ale skoro powiedziało się A trzeba powiedzieć B, więc prędzej czy później skończę.

Z powodu tych lekkich zawirowań dziś pokarzę to czym w między czasie zajmuje się, a raczej zajmowałam, bo niestety wyrób biżuterii nie pochłonął mnie do reszty, a jedynie znikomo. Gdy nie mam weny i nie wiem co uszyć, wówczas wyciągam pudełko z koralikami i je nawlekam :)


Ametyst posądzany jest o pewne właściwości lecznicze m. in. działa jako antydepresant, koi i uspokaja nerwy i wprowadza równowagę do całego układu nerwowego. Uważa się także, że wyostrza on zdolności parapsychiczne i intuicję, dzięki czemu poprawia się pamięć i koncentracja oraz lepiej można interpretować swoje sny i wizje. Natomiast sproszkowany ametyst dodany do alkoholu chroni spożywającego przed kacem.


☺☺☺


I trochę starsze wyroby.


☺☺☺


☺☺☺



☺☺☺



niedziela, 8 stycznia 2012

Donoszę czyli wieści z frontu

Postępy w pracy nad Filcorem są na etapie sfilcowania jednego elementu, na szczęście największego.

Ufilcowało się krzywaśnie i nierówno, ale dzięki instrukcji Agnieszki (bardziej znanej jako Intensywnie Kreatywna), udało mi się to jakoś naprostować. Prostowanie to polega na blokowaniu o którym więcej przeczytać można tu.

Niestety nie pobrałam wymiarów "przed", ale obrazkowo mogę pokazać różnicę w wielkościach




Dziś dalszy ciąg kręcenia kolejnego elementu, tym razem na szydełku. Niestety praca się znacznie spowolniła, choć wydawało mi się, że pójdzie w mgnieniu oka. Stwierdzam zatem, że wełnę o wiele lepiej się drutuje, niż szydełkuje :) , no chyba, że złego szydełka używam, ale mam tylko dwa więc wybój niewielki.

Po za tym muszę dziś wyciągnąć Łucznika i choćby coś przeszyć, bo jeszcze chwila i zwariuje od tej dzierganiny. Nie wiem jak ja mogłam kiedyś zasiąść i sweter zrobić, teraz byłoby to nie możliwe- jakiś spadek cierpliwości mnie dopadł.

środa, 4 stycznia 2012

Mam przerwę

Dziś nie o szyciu, ani o życiu, a o dzierganiu, czyli moja odskocznia.

Postanowiłam w końcu skończyć to, co już dawno skończone powinno być. Tę dzierganinę zaczęłam szmat czasu temu, po czym kilka razy prułam i zaczynałam od nowa. Tym razem po raz kolejny zasiadłam do robótki. W efekcie dwóch ostatnich wieczorów mam tyle.


Co z tego ma być nie zdradzam na razie, ale napomknę że poddane będzie filcowaniu. Właśnie o efekt filcowania najbardziej się boję. Nigdy nie filcowałam świadomie, to raczej chochlik lub moje roztargnienie powodowało, że wyjmowałam z pralki wełniaki o trzy lub więcej rozmiarów za małe.

Mam jedynie nadzieje, że po raz kolejny słomiany zapał się nie odezwie i w końcu to skończę.


Ale żeby nie było tak całkiem pustawo, dziś dwie broszki z filcu skoro jesteśmy już przy filcowatej tematyce. Z granatowo – czarnej jestem całkiem zadowolona, natomiast druga trochę mniej mi odpowiada, choć kolory jak najbardziej ładne. Niestety skończyły mi się zapięcia do broszek lub jak kto woli bazy i w ruch będą teraz szły agrafki : )




Z cyklu Lena powiedziała
Len: Będziemy lobić ciastka?
Ja: Nie mamy produktów na ciastka.
Len: Ja ci kupie monnnke i jajka.
Ja- zaskoczona, że skojarzyła ciastka z niezbędnymi produktami

poniedziałek, 2 stycznia 2012

Pierwszy post w tym roku z torbą filcową w tle

Nowy Rok to nowe możliwości, nowe szanse i nowe zadania, jakie przed nami staną. Życzę wszystkim, aby był dla nas łaskawy i wyrozumiały, aby wszystkie marzenia, a przynajmniej jakaś ich część, weszła w fazę realizacji i w końcu się spełniła.

Ponoć jak spędza się ostatni dzień roku, tak mija nam cały jego następca. A więc ja przez cały rok, będę się zajmować sprzątaniem i praniem, i oczywiście jak zwykle nie zdążę wszystkiego zrobić, ale za to po pracy czeka mnie mile spedzony czas w doborowym towarzystwie, i na pełnym luziku, czyli nie jest źle. Hand made’owo wypadam za to marniutko, bo nic nie udało się stworzyć, ale tej wróżbie nie zamierzam się poddać (!).

Zauważyłam, że większość z Was rozliczyła się ze swoich prac jeszcze w zeszłym roku.
Ja zrobię to jednak dopiero dziś. Jeszcze w 2011 powstała wielka filcowa torba. Pomieści naprawdę wiele tzn. butelkę szampana i coś mocniejszego, po za tym dwulitrowy napój i litrowy sok, dwa słoiki przetworów, a na koniec jeszcze babskie przydasie.

Po raz kolejny jest to wynik recyklingu, a przynajmniej po części. Czarny filc pochodzi z bagażnika jakieś samochodu i został wyciągnięty w celach zmiany go w popiół. Jego stan okazał się naprawdę dobry, jak nie powiedzieć bardzo dobry, więc go uratowałam i schowałam. Świadczy to niewątpliwie o jednym, trzeba mieć oczy szeroko otwarte, bo tworzywo leży niemal na drodze.

Przeleżał u mnie już od jesieni i nabierał mocy urzędowej, aż w końcu zdecydowałam się na obróbkę. Torba zapina się na zamek, bo nie cierpię toreb, które się nie zamykają ukazując światu, co ja tam w niej noszę, kusząc tym samym potencjalnych złodziei. Podszewka pochodzi ze straganu u Kory (zachęcam do zajrzenia, bo miło się u niej kupuje).




O wiele mniej mnie zadowala wszyty zamek. Pomijając, że na końcach trochę się zmarszczył, jest on zielonkawy, natomiast suwak szary. O czym to świadczy? Nie o tym, że jestem daltonistką i nie widzę różnicy między kolorami, a o tym, że osoba ze mnie w gorącej wodzie kompana. Zamiast poczekać, aż dokupię zamek w odpowiednim kolorze, skorzystałam z tego co mam.




Gdy już jesteśmy przy straganie Kory z tkanin u niej kupionych uszyłam jeszcze taki Przydasiowy Worek Śniadaniowy. Nie pokazywałam go wcześniej, bo nie jest jeszcze w pełni skończony. Kora robiła mu testy w domu, ja również, gdy tylko do mnie dotarł i obie stwierdziłyśmy, że jest on chyba wodoszczelny. Po uszyciu worka okazało się jednak, że przepuszcza wodę (i to nie tylko na szwach, ale całej powierzchni). Może wpływ na to miało prasowanie, bo testy przeszedł przecież pomyślnie. Trudno, jakoś nie ubolewam nad tym faktem, bo kolorystyka tak mi się podoba, że i tak jestem z niego zadowolona w 100%. A jako podszewkę wszyję sobie tkaninę z popsutej parasolki- pożądana funkcja zostanie uzyskana i w końcu będe mogła bezpiecznie przenosić Lenki napoje. Tylko jeszcze taśma uszczelniająca szwy by się przydała, ale nie wiem czy u mnie w pasmanterii będą ją mieli.





A na koniec chce zawiadomić o rozdawajce organizowanej przez Beads.pl . Prezentowane śliczności nie pozwalają nie wziąć udziału w zabawie.