Miały być lale, ale czasem tak się układa, że w konsekwencji wychodzi coś innego. Skradły Lence serce, i wzmogły jej apetyt na kolejne. Najpierw zachciała dla małej Misi mamy, więc powstała identyczna większa. Potem babcie, wujka, kolegę i tak w nieskończoność...
-Mamo szyj Misie- prosiła.
Więc szyję, w kolejce do wykończenia jeszcze cztery czekają, będą poszukiwać domu, bo wszystkie przecież z nami nie mogą zostać.
Nadal kłębiła się jednak myśl o lalce. Zainspirowana jedną z lenkowych zabawek stworzyłam (stworzyłam- jak to doniośle brzmi) lale o zabawnym kształcie z długaśnymi nogami.
Chyba najfajniejsze są szmacianki-przytulanki. Nieważne jaki mają kształt,pozdrawiam mile ;)
OdpowiedzUsuńJakie śliczne :) coraz bardziej mi się podobają takie szmacianki. Pozdrawiam i zapraszam do mnie www.tila-blog.blogspot.com
OdpowiedzUsuńjestem pod wrażeniem :))))
OdpowiedzUsuńŚliczności :))))
Misiaki fantastyczne...ja jestem od dawna zakochana w zabawkach w tym stylu-takich prostych z cienkimi nóżkami i rączkami:) Dziś uszyłam na podobnej zasadzie co Ty lalkę dla córki...wyszła mi taka fochnieta nieco...i za długą szyję zrobiłam...powinna być taka jak u Was...zapraszam jutro do siebie bo bedzie wpis w tym temacie...nasza lala chociaż nie idealna napawa mnie dumą...i na pewno nie będzie ostatnia:)
OdpowiedzUsuńależ one cudne nie dziwne że jej serduch skradły pozdrawiam ciepluteńko
OdpowiedzUsuńPrzepiękne te Twoje misiaczki. Można tylko zazdrościć Lence tylu przytulasiów.
OdpowiedzUsuńPrzeurocze i bardzo sympatyczne są te misie ,nie dziwne,że kradną serca:))
OdpowiedzUsuńNie ma to jak szmaciane przytulanki. Twoje są cudne :)
OdpowiedzUsuńRozkoszne misie:)
OdpowiedzUsuń