Nowy Rok to nowe możliwości, nowe szanse i nowe zadania, jakie przed nami staną. Życzę wszystkim, aby był dla nas łaskawy i wyrozumiały, aby wszystkie marzenia, a przynajmniej jakaś ich część, weszła w fazę realizacji i w końcu się spełniła.
Ponoć jak spędza się ostatni dzień roku, tak mija nam cały jego następca. A więc ja przez cały rok, będę się zajmować sprzątaniem i praniem, i oczywiście jak zwykle nie zdążę wszystkiego zrobić, ale za to po pracy czeka mnie mile spedzony czas w doborowym towarzystwie, i na pełnym luziku, czyli nie jest źle. Hand made’owo wypadam za to marniutko, bo nic nie udało się stworzyć, ale tej wróżbie nie zamierzam się poddać (!).
Zauważyłam, że większość z Was rozliczyła się ze swoich prac jeszcze w zeszłym roku.
Ja zrobię to jednak dopiero dziś. Jeszcze w 2011 powstała wielka filcowa torba. Pomieści naprawdę wiele tzn. butelkę szampana i coś mocniejszego, po za tym dwulitrowy napój i litrowy sok, dwa słoiki przetworów, a na koniec jeszcze babskie przydasie.
Po raz kolejny jest to wynik recyklingu, a przynajmniej po części. Czarny filc pochodzi z bagażnika jakieś samochodu i został wyciągnięty w celach zmiany go w popiół. Jego stan okazał się naprawdę dobry, jak nie powiedzieć bardzo dobry, więc go uratowałam i schowałam. Świadczy to niewątpliwie o jednym, trzeba mieć oczy szeroko otwarte, bo tworzywo leży niemal na drodze.
Przeleżał u mnie już od jesieni i nabierał mocy urzędowej, aż w końcu zdecydowałam się na obróbkę. Torba zapina się na zamek, bo nie cierpię toreb, które się nie zamykają ukazując światu, co ja tam w niej noszę, kusząc tym samym potencjalnych złodziei. Podszewka pochodzi ze
straganu u Kory (zachęcam do zajrzenia, bo miło się u niej kupuje).
O wiele mniej mnie zadowala wszyty zamek. Pomijając, że na końcach trochę się zmarszczył, jest on zielonkawy, natomiast suwak szary. O czym to świadczy? Nie o tym, że jestem daltonistką i nie widzę różnicy między kolorami, a o tym, że osoba ze mnie w gorącej wodzie kompana. Zamiast poczekać, aż dokupię zamek w odpowiednim kolorze, skorzystałam z tego co mam.


Gdy już jesteśmy przy straganie
Kory z tkanin u niej kupionych uszyłam jeszcze taki Przydasiowy Worek Śniadaniowy. Nie pokazywałam go wcześniej, bo nie jest jeszcze w pełni skończony. Kora robiła mu testy w domu, ja również, gdy tylko do mnie dotarł i obie stwierdziłyśmy, że jest on chyba wodoszczelny. Po uszyciu worka okazało się jednak, że przepuszcza wodę (i to nie tylko na szwach, ale całej powierzchni). Może wpływ na to miało prasowanie, bo testy przeszedł przecież pomyślnie. Trudno, jakoś nie ubolewam nad tym faktem, bo kolorystyka tak mi się podoba, że i tak jestem z niego zadowolona w 100%. A jako podszewkę wszyję sobie tkaninę z popsutej parasolki- pożądana funkcja zostanie uzyskana i w końcu będe mogła bezpiecznie przenosić Lenki napoje. Tylko jeszcze taśma uszczelniająca szwy by się przydała, ale nie wiem czy u mnie w pasmanterii będą ją mieli.



A na koniec chce zawiadomić o rozdawajce organizowanej przez
Beads.pl . Prezentowane śliczności nie pozwalają nie wziąć udziału w zabawie.