Posiadanie dziecka to jedna z tych najlepszych rzeczy, która przytrafiła mi się w życiu. Zrozumie to tylko ten kto to doświadczył na własnej skórze. Nie wiem czy już wspominałam, ale do wielkich fanek dzieci nigdy nie należałam, tak mi się przynajmniej wydawało. Nawet dziwiłam się swoim koleżanką pracującym w przedszkolu, jak one to wytrzymują i czym tak właściwie się zachwycają. Najzwyczajniej nie rozumiałam tego, aż mnie trachneło. Przyszedł ten moment, że zapragnęłam, aby w moim życiu pojawiła się mała iskierka, kolejna osoba do kochania. Zastanawiam się jak to będzie, skąd ta miłość się bierze, czy skoro moje serce przepełnione jest uczuciem do jednego człowieka czy będzie w stanie wykrzesać jeszcze więcej tej miłości, aby się nią podzielić. Pojawiła się Len, a moje serce zwariowało, niby urosło, miłość się pomnożyła, a może nawet potroiła. Piękny to moment w życiu kobiety, gdy po trudach porodu ujrzy po raz pierwszy swą kruszynę... nie do opisanie... nie do zapomnienia :)
Tupot małych stop po domu, a rano pobudka "Wstawaj ty śpiochu", nawet porozrzucane po podłodze jedzenie może okazać się zabawne. Ważne jest aby w prostych słowach, gestach, czynach odkryć piękno dnia codziennego. Bywa czasem trudno, wydawać by się mogło, że nie do przejścia., ale trudne momenty mijają, a w sercu pozostaje słodycz.
Czasem wydaje mi się zaraz zwariuje. Że jeszcze chwila a oszaleję. Len marudzi, bywa nieznośna i buntownicza, ale zawsze po tym przychodzą te miłe momenty- kocham to...
☺ ☺ ☺
Dziś mały wysyp zdjęć. Len prezentuje się w nowej- starej bluzce. Nowej, bo niedawno powstała, starej, bo pochodzi z recyklingu. Postanowiłam poprzerabiać te rzeczy w których nie chodzę, ale spokojnie można wykorzystać je jako materiał do uszycia czegoś nowego. Rozmiar dziecince się zmienia, a ja nie wiedzieć czego przegapiłam to i nie zrobiłam sobie zapasów na tę okoliczność... teraz to nadrabiam :)
Gratuluje tym którzy wyrwali do końca ;)